Gmina Racławice Trasa

Racławice to miejscowość położona na północ od Krakowa, na pograniczu przepięknej Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej i regionu zwanego Niecką Nidziańską. Region ten Kościuszko wybrał na miejsce przyszłej kampanii wojennej nie bez powodu. Otóż dopływy rzeczne Wisły, które przecinają ten obszar, utworzyły tutaj liczne doliny, które mogły stanowić naturalne zabezpieczenie wojsk powstańczych. Dla Tadeusza Kościuszki była to kwestia bardzo istotna, ponieważ jego wojska były mniej liczne od Rosjan, z którymi należało się zmierzyć. Pod komendą Naczelnika powstania znajdowało się w sumie 2200 żołnierzy piechoty, 2000 kawalerzystów, 100 chłopców rekrutujących się ze szlacheckiej młodzieży, którzy poruszali się konno, oraz 12 dział. Siły te wzmocniono 1920 chłopami uzbrojonym w piki, kosy, a nawet w siekiery. Tych ostatnich historia zapamiętała jako tzw. kosynierów. Większość z owych kosynierów pochodziła z rejonu Proszowic oraz Książa. To właśnie wyjątkowe oddanie i poświęcenie chłopów zadecydowało w dużym stopniu o powodzeniu batalii pod Racławicami. W sumie Kościuszko dysponował siłami liczącymi około 6000 ludzi. Warto też zauważyć, że umundurowanie i wyposażenie polskich żołnierzy, wyjąwszy chłopów, było dość dobre. Jazda konna przywdziała głównie granatowe mundury z czerwonymi elementami oraz białymi płaszczami. Artylerzyści i strzelcy posiadali zielone umundurowanie, z kolei większość piechoty miała ubiór pąsowy, czyli zbliżony do jasnoczerwonego.
Wojskami rosyjskimi, które wyprawiły się naprzeciw Kościuszce, dowodzili generałowie Fiodor Denisow (głównodowodzący) oraz Aleksander Tormasow. Kawaleria i piechota rosyjska posiadały mundury zdominowane głównie przez kolor zielony, aczkolwiek na wyposażeniu piechurów były tak- że białe kamizelki i spodnie. Dużą dowolnością w wyglądzie odznaczali się Kozacy walczący pod komendą Rosjan, aczkolwiek zazwyczaj w ich mundurach dominowały kolory granatowy, zielony oraz czerwony. Liczebność Rosjan wynosiła około 6500 ludzi oraz 19 dział. Z powyższego wynika, że siły obu wojsk były zbliżone, niemniej należy pamiętać, że Rosjanie mieli do dyspozycji jednostki lepiej wyćwiczone i zdyscyplinowane. Plan dowódców rosyjskich przewidywał rozgromienie Kościuszki poprzez zastosowanie obejścia przeciwnika. W tym celu Denisow zdecydował się na podzielnie swojej armii na dwie kolumny. Jedną dowodził osobiście, nad drugą komendę przekazał Tormasowi. Obie formacji miały spotkać się w trakcie rozstrzygającego starcia i tym sposobem zaskoczyć walczących Polaków. Warunkiem koniecznym do odniesienia sukcesu było niemal idealne współdziałanie Denisowa i Tormasowa. Główne zadanie ataku na obóz polskich powstańców miał przeprowadzić Tormasow, który dysponował poważnymi siłami artyleryjskimi. Z kolei Fiodor Denisow postanowił okrążyć Polaków w okolicach Proszowic i Luborzycy koło Krakowa. Tadeusz Kościuszko nie miał wiedzy na temat planów rosyjskich generałów. Nie chcąc stracić inicjatywy, opuścił wraz ze swoim wojskiem obóz w Koniuszy i udał się w kierunku Skalbmierza, skąd mieli iść Rosjanie. Tym sposobem zmierzał do starcia z siłami rosyjskimi. Do pierwszej potyczki między wrogimi armiami doszło w okolicach Imbramowic. Polakom udało się wziąć do niewoli jeńców, którzy wyznali zamiary rosyjskich dowódców. Dzięki temu Kościuszko zdobył informacje, która zniweczyły plan zaskoczenia, na który bardzo liczył generał Denisow. Ponadto Polacy uzyskali zapewnienie, że siły rosyjskie zostały podzielone na dwie kolumny, przez co powstańcy mogli chwilowo uzyskać przewagę liczebną w trakcie bitwy. W takiej sytuacji Kościuszko podjął decyzję, aby skierować swoje siły z okolic Skalbmierza ku drodze wiodącej ze Słomnik do Działoszyc. Tym sposobem chciano odciągnąć formacje generała Tormasowa od wojsk Denisowa. W pościgu za Polakami Aleksandrowi Tormasowi udało się zająć Wzgórza Kościejewskie górujące nad wsią Racławice. Z kolei Kościuszko zorganizował linie obronne na polach i niewielkich wzgórzach usytułowanych naprzeciw pozycji Rosjan. Naczelnik wiedział, że przyjmując postawę atakującego może ponieść sromotną porażkę. Prawym skrzydłem wojsk polskich dowodził generał Antoni Madaliński, z kolei dowództwo nad lewym zgrupowaniem należało do generałów Józefa Zajączka i Ludwika Mangeta. Ten ostatni dowodził kawalerią. Kosynierzy zostali rozmieszczeni za wzgórzem, aby stanowić posiłki dla regularnej armii. Chłopi byli niewidoczni dla Rosjan. Wrogie wojska przygotowywały się do ostatecznego starcia. Rosyjskie dowództwo było niemal pewne zwycięstwa. Uważano, że carscy żołnierze mają nie tylko nowocześniejsze uzbrojenie, ale przede wszystkim doświadczenie w boju zdobyte we wcześniejszych wojnach z Turcją (w latach 1787–1792) oraz Polską (w 1792 roku). Przekonany o wyższości swoich żołnierzy generał Tormasow dążył do bitwy, nie czekając na posiłki Denisowa. Podczas narady ze swoimi podkomendnymi wręcz wyznał, że „nie życzy sobie bezczynnie stać pod kulami” polskich wojsk. Bitwa rozpoczęła się 4 kwietnia 1794 roku około godziny 15.00, kiedy to artyleria rosyjska rozpoczęła ostrzał polskich kawalerzystów, wywołując w ich szeregach spore zamieszanie. Niektórzy z nich uciekli z pola walki. W tym momencie kluczowa okazała się postawa chorążego o nazwisku Neve, który stawiał opór nacierającym Rosjanom, co spowodowało, że większość polskich jeźdźców powróciła do bitwy. Ogień z rosyjskich dział siał również duży zamęt wśród polskiej piechoty. Dramatyczna sytuacja zaczęła zmieniać się wraz z pierwszymi salwami z polskich armat, które okazały się bardzo skuteczne. Rozkazem Kościuszki postanowiono rozbić piechotę wroga, która wyszła z okolicznego lasu. Niestety ataki kawalerzystów dowodzonych przez Madalińskiego zostały odparte. Rosjanie przypuścili zmasowany atak na lewe skrzydło polskich formacji, jednocześnie osłabiając środek swojej armii, gdzie znajdowała się artyleria. Tadeusz Kościuszko, obserwujący uważnie pole bitwy, spostrzegł ten manewr i postanowił wykorzystać nadarzającą się okazję do przeprowadzenia kontrataku. Dalsze oczekiwanie na ruchy Rosjan wydawały się być wielce ryzykowne, jako że polscy zwiadowcy donieśli, że na miejsce bitwy zbliżają się posiłki generała Denisowa, które mogły przesądzić o losach batalii. Decyzją głównodowodzącego polską armią sformowano kolumnę szturmową złożoną z pikinierów oraz 320 kosynierów. Ci ostatni zostali rozlokowani w środku formacji. Według zachowanych przekazów Kościuszko tuż przed wydaniem rozkazu o szturmie miał powiedzieć: „Zabrać mi chłopcy te armaty! Bój i Ojczyzna! Naprzód wiara!”. Po tych słowach doszło do kontrataku, któremu przewodził konno sam Naczelnik. Kosynierzy biegiem, bardzo szybko pokonali dystans dzielący ich od rosyjskich armat (około 300–400 metrów). W tym czasie Rosjanie zdążyli oddać dwie salwy w kierunku atakujących. Na szczęście nie były one nazbyt celne. W momencie, kiedy przygotowano już wystrzał kolejnych armatnich pocisków, kosynierzy i piechurzy dopadli dział, uniemożliwiając ich użycie. Według relacji pierwszym, który bohatersko zajął rosyjską armatę, był chłop Wojciech Bartos (bardziej znany jako Wojciech Bartosz Głowacki) ze wsi Rzędowice. Za nim na pozycje rosyjskie wdarli się pozostali kosynierzy, zajmując w sumie trzy działa. Ośmieleni sukcesem chłopi parli na wrogie oddziały – jak pisali naoczni świadkowie – z niebywałą zawziętością. Dzięki temu udało się zająć kolejnych siedem mniejszych armat. Rosjanie, widząc, że sytuacja stała się dla nich dramatyczna, zaczęli nieskładnie uciekać z pola walki, pozostawiając swój ekwipunek. W pogoń za uciekającym wrogiem ruszyli nie tylko chłopi, ale również piechota i niektórzy jeźdźcy. Część z kosynierów za pomocą lin i sznurów przeciągnęła rosyjskie armaty do polskich linii, wzmacniając tym sposobem siłę ognia własnej artylerii. Zaskoczenie wśród żołnierzy Tormasowa oraz u samego rosyjskiego dowódcy było ogromne. Faktycznie w kilka minut utracił on dziesięć dział, a jego armia straciła wartość bojową. Na broniących się jeszcze Rosjan wysłano pozostające w rezerwie oddziały chłopskie, które dzięki swoim kosom złamały szyk wrogich wojsk. Sukces polskich powstańców był bliski, aczkolwiek duże zagrożenie nadal stanowiła zbliżająca się kolumna generała Denisowa. Przybył on ze swoimi żołnierzami pod Racławice około godziny 19, niemniej widząc pogrom Tormasowa, nie zdecydował się na podjęcie ataku. Denisow, mając świadomość braku znajomości terenu oraz zbliżającej się nocy, obawiał się o powodzenie dalszej batalii. Rozkazał wycofanie się spod Racławic. W tym czasie powstańcy zdobyli ostatnią, dwunastą rosyjską armatę. Bitwa pod Racławicami zakończyła się pełnym zwycięstwem polskich powstańców. Po stronie rosyjskiej poległo i zostało rannych około tysiąca żołnierzy. Polacy stracili o połowę mniej ludzi. Ponadto udało się przejąć dwanaście wrogich dział, co było bez wątpienia wyczynem godnym uznania, tym bardziej, że sukces ten zawdzięczano głównie niedocenianej chłopskiej milicji. „Racławicka victoria” pozwoliła uwierzyć, że sprawa polska nie jest stracona, pomimo faktu, że przeciwnikiem była Rosja – jedno z najpotężniejszych państw europejskich. Polacy faktycznie po raz pierwszy od bitwy wiedeńskiej z 1683 roku odnieśli niekwestionowany sukces militarny. Nie tylko pokonali wroga w polu, ale również zdobyli jego ekwipunek i sprzęt. O wielkiej radości, poświeceniu i wierze w dalszy sukces, jaką przyniosło zwycięstwo pod Racławicami, pisał sam Tadeusz Kościuszko. W raporcie z bitwy, który  sporządził dnia następnego (5 kwietnia 1794 roku), możemy przeczytać:

Narodzie, to jest wierne dla 4 kwietnia pod Racławicami opisanie. Racz poczuć na koniec twą siłę, dobądź jej całkowitej, chciej być wolnym i niepodległym. Jednością i odwagą dojdziesz tego szanownego celu! Umysł twój przygotuj do zwycięstw i do klęsk, duch prawdziwego patriotyzmu powinien w obydwóch zachować swą tęgość i energię. Mnie nic nie zostaje, tylko wielbić twoje powstanie i służyć ci dopóki mi nieba żyć pozwolą.

Niestety gloria odniesiona na polach Racławic i Dziemierzyc nie przyniosła zwycięstwa powstaniu, które kilka miesięcy później upadło. W 1795 roku dokonał się ostateczny upadek Rzeczpospolitej Polsko-Litewskiej. Polska na kolejne 123 lata utraciła swoją niepodległość. Niemniej sukces „racławickiej victorii” ma charakter symboliczny. Otóż bitwa ta stanowi przełomowy w historii Polaków moment, kiedy zaczął rodzić się nowoczesny naród polski. Naród, z którym zaczęli utożsamiać się także chłopi, będący najliczniejszą grupą społeczną na ziemiach polskich. W XIX i w początkach XX wieku to właśnie oni decydowali o sile Polaków, którzy w 1918 roku wywalczyli upragnioną wolność.